(...) Nigdy nie odpuszczamy - mówił Nocny Wędrowiec. Do końca. Dopóki żyjesz, walczysz. Dopóki możesz myśleć, walczysz. To umysł jest bronią. Reszta to narzędzia. Nie mają znaczenia. Można je zrobić, zdobyć, albo zastąpić" ( "Pan Lodowego Ogrodu" J.Grzędowicz)

O mnie

Moje zdjęcie
Łódzkie
Xena - wojowniczka, która po długiej drodze zabijaki, pirata i herszta, opowiada się po stronie dobra. Rozpoczyna walkę ze wszystkim co poprzednio było jej codziennością. Staje się postacią pozytywną. /Tak jej się przynajmniej wydaje :)/ T2N2M0 G3 to moje symbole rozpoznawcze w świecie medycyny. Od lipca 2012 prowadzę dodatkową walkę z przerzutami do kości (tak, żeby mi się nie nudziło). Od lipca 2014 bujam się z przerzutami do wątroby... Napisz do mnie: ksena@op.pl

Online

Statystyki

środa, 27 lutego 2013

306. wtorek pachnący złem



Okazuje się, że moja wojna ciągle trwa.
Srak nie odpuszcza.
Pojawiły się nowe ogniska nowotworowe w Th11, L2.
Oprócz tego pod znakiem stoi mój kręgosłup szyjny.
W miejscu naświetlań ostatnich (C7) widać destrukcję wyrostka kolczystego.
Grozi złamaniem patologicznym.
Czekamy na dokładny, powtórny opis rezonansu.

Poczułam gniew przeplatający się z rozpaczą.
Westchnięcie, chwilowe złamanie postawy, niespokojny sen.
Przemyślenie swojej sytuacji - i znowu jestem!
Będę walczyć, ile się da.
Potrzebuję mnóstwo narzędzi do walki.
Potrzebuję spokoju, pozytywnych ludzi, pomocy logistycznej, wsparcia dobrym słowem, pogłaskania po głowie, zapewnienia, że zrobimy, ile się da.
Jak małe dziecko.
Nie wstydzę się tego, bo nie mam czego.

W środę 06.03 jedziemy ze wszystkimi wynikami do Ulubionego Doktorka i do mojej Profesor od żywienia lekami i wszelkimi środkami wzmacniającymi.
Niech myślą, jak to gówno zatrzymać.
Tymczasem idę odrobić zaległości z dwóch przeleżanych, koszmarnych fizycznie dni.

Nieśmiało zapytam, czy pamiętacie o 1% dla mnie? :)

Macham łapką!








(takie chciałabym mieć problemy!)





niedziela, 24 lutego 2013

305. sobota goframi pachnąca



Najpiękniejsze dni - weekendy.

Och, łapię je w łapy i rozgniatam spijając sok miłości.
MM upiekł gofry z przepisu oczywiście od Aleex.
Nie dość, że były przepyszne, to jeszcze zapach w domu był obłędny.
Pachniało wanilią i cukrem pudrem.
Pachniało beztroską i rodziną.
Zupełnie oderwałam się od rzeczywistości.
Zjadłam aż trzy małe gofry.
Z korzyścią dla głowy.
Gdyż...

*

...zupełnie mnie zaskoczyliście komentarzami pod poprzednim postem.
Nie sądziłam, że ten temat jest tak poruszający dla wszystkich oraz, co najśmieszniejsze -
myślałam, że tylko ja się z takim problemem borykam.
Dla mnie bardzo wielki, osobisty problem, powiedziałabym, że nawet porażka, która ma dużo wspólnego ze zdrowiem.
Nie jest mi łatwo wybaczyć kilku osobom, w tym mojej matce, ponieważ ból, jaki mi zadano jest niewyobrażalny dla mnie z niczym innym.
Nie chcę jednak z zaciśniętymi ustami "zdrowieć".
Wiem, że matka np zupełnie nie potrafi zdawać sobie sprawy z tego, co mi zrobiła, nazwijmy to nieświadomością.
Ale reszta - z premedytacją wbiła mi nóż w plecy.

Nie chcę Was obciążać swoimi problemami.
Radzę sobie z rakiem, to i z tym sobie poradzę.
Będę pisać o postępach :)

Tymczasem zostawiam Was z moim odkryciem :



Niech Wasza moc będzie ze mną!






piątek, 22 lutego 2013

304. trzeci wlew zomety



- Czy słyszałaś o wadze przebaczenia w leczeniu raka ? - zapytała mnie pielęgniarka przygotowując się do założenia wenflonu w moją lewą rękę.
- Słyszałaś - syczę przez zęby - przerabiam to odkąd zachorowałam .
- Kiedy wybaczysz, zaczniesz zdrowieć - puściła do mnie oko.
- ?? - wybałuszam oczy na nią - jakie to kurwa proste - ot, tak wybaczyć.
Mam komu wybaczać, niestety.
Niestety nie mam zamiaru.
Bynajmniej nie jestem na to gotowa.
Wiem z teorii, że to pomaga. Co z tego.
Urażona duma puka mnie w ramię i krzyczy : nigdy w życiu !

- Coś musiałaś spieprzyć w poprzednim wcieleniu, że zachorowałaś - kręci głową moja pielęgniarka podkręcając kroplówkę.
- Ciekawe, co  - aż podskakuję na krześle.  - nigdy się nad tym nie zastanawiałam, czy kiedyś było inne życie, nie czułam obowiązku, żeby się takimi rzeczami zajmować.
- Mało tego, sama sobie rodziców wybrałaś - pielęgniarka rozkręciła się z tymi rewelacjami, jak Boga kocham !
- Chyba oszalałaś Kobieto - warczę. W życiu bym sobie takich rodziców nie wybrała!
- Tak tak - kiwa głową, a moja podświadomość warczy jak pies z najeżonym grzbietem  - mało tego, Twoja córka też sobie Ciebie wybrała za matkę!

Wypuszczam powietrze. Zastrzeliła mnie. Muszę pomyśleć.
Zasypiając w domu już na kanapie, ustrzeliła mnie tylko jedna zgodność z jej teoriami.
Muszę wybaczyć, inaczej będę się dręczyć i denerwować , a jest to niewskazane. Każdy gniew zabiera mi energię do walki i choroba się rozprzestrzenia. Mam winić te kilka osób za moje zdrowie?
Proste to przecież. Zrzucić na kogoś odpowiedzialność. Nie, obarczyć kogoś , czyjeś sumienie. Niech każdy zajmie się sobą. Zło powraca. Każdy sam za swoje czyny odpowiada, a ja nie jestem od sądzenia.

Magda, głębokie wdechy trzy i piszemy listy do tych, którzy mnie zranili.
Listy, które nigdy nie będą wysłane, a które pomogą mi zrzucić balast.

Na uspokojenie piękny Eros, książka i weekendowy zapach odpoczynku po zomecie :>




Eros nie chce mnie opuścić, książka trzyma przy życiu z zapartym tchem, a na wyniki czekam.
Miłego łykendu :>






środa, 20 lutego 2013

303. czekając na..






Gra mi w uszach boski Eros.
Nie mam na pewne rzeczy wpływu.
Przerzuciłam się na fikcję literacką i pływam po ścieżkach emocji w USA.

Czekając na wyniki, które powoli docierają do mnie...
Nic nie powiem, dopóki nie będzie wszystko jasne!

*

Zabawne, ale gdy w poczekalni przychodni pod drzwiami zobaczyłam kobietę czytającą MOJĄ książkę, poczułam się dotknięta.
No jak to - to nie tylko moja powieść? ;)
O tej książce miałam pisać, ale nie jestem w stanie podzielić się nią z Wami :>
wybaczcie.


Podsumowując -
wiem, ale nie powiem !

Miłego słuchania :>






sobota, 16 lutego 2013

302. drżące ręce


Badanie za mną.
Wyniki przede mną (ok tygodnia).
Spostrzeżenia we mnie.

Oczekując na wejście do gabinetu z maszyną
obserwowałam pewną parę starszych ludzi.
Siedzieli w kolejce do lekarza.
Pani wyciąga rękę do męża -
trzęsącą się rękę i mówi -
popatrz, jak się trzęsę.
Mąż przykrywa jej dłoń swoją i
mało tego - całuje ją z największą czcią i szacunkiem.

Wiadro łez ustawiło się pod powiekami,
gotowych do chlupnięcia z ciśnieniem.

Tak samo, kiedy wieczorem idę do Młodej na dobranoc -
przytulić, dać buziaka, otulić kołderką, choć parska i sapie -
właśnie w ten sam dzień -
przytuliła się jak niemowlę do pustej piersi schowanej w szlafroku -
i zamknęła oczy.
Kołysałam się w takt niesłyszalnej muzyki
i głaskałam Ją po włosach drżącą jak liść dłonią.

Prawie zasnęła.

W tym rytmie idę ukołysać sobotę.
Czekając na przyszłe dni i odpowiedź -
co dalej ?




czwartek, 14 lutego 2013

301. 99%



Moje 99% to czas, jaki wypełnia mi 24 h na dobę moja rodzina.
Młoda ma ferie, MM urlop.

Wypełniają mnie po brzegi.
W wolnej chwili tuż przed zaśnięciem myślę o Was -
tu dziękuję Michalinie za drogą mi kartkę <cmok> oraz Małgosi i Ince za równie cudowną kartkę <cmok cmok>



Jutro jadę na scyntygrafię kości, dodam tylko, że na wyniki rezonansu czekam, ciągle czekam.

Czekam w niecierpliwością.
Bo przecież Wiosna idzie...gdzieś...






poniedziałek, 11 lutego 2013

300. okołowalentynkowo



Żyję w nowoczesnym świecie.
Piszemy z MM (skrót od mójmąż) maile do siebie.
Piszemy sms'y.
Dzwonimy.
Rozmawiamy w domu.
Staramy się żyć tak, jakby jutro miało nie nastąpić.
Ckliwe.
Ale prawdziwe.
Tak trudno do tego dojrzeć, wiem coś o tym.

Jestem w aptece, dzwoni telefon.
MM.
Rozmawiamy, uśmiechamy się w przestrzeń telefoniczną.
Muszę kończyć. 
Kocham Cię - mówię półgłosem.
Pani mgr uśmiecha się pod nosem patrząc w komputer.
Przez chwilę słońce zaświeciło na naszych twarzach.
Ona sobie przypomniała, że też kogoś kocha.
Tak po prostu.

"Nauczyliśmy" się rozmawiać kilka dobrych lat temu.
Dzięki temu istniejemy.
Wprowadziliśmy zwyczaj, że w ciągu dnia zawsze można znaleźć chwilę, żeby zadzwonić i zapytać, co słychać.
Zawsze to działa.
Nawet, kiedy są spięcia. Wtedy to ratuje nas przed zagładą.
Ostatnio takie wyznanie muzyczne od MM dostałam : 


Na pohybel walentynkom!

MM ♥ dziękuję...



sobota, 9 lutego 2013

299. po pogrzebie



Krótko dziś.
Zmarł mój "kolega od raka".
Przełyk.
Wierzę, że Asia podała Mu kapcie, gdy przyszedł.

Poszłam na pogrzeb, musiałam.
Usłyszałam "krzepiące" słowa  od księdza na kazaniu.
O tym, że
śmierć zapukała Mu w okno przynosząc chorobę.

...

Ból w oczach Jego Żony i Córki był tak ogromny,
że płakałam nad nimi rozpaczliwie.
Tonąc w oceanie bólu i żalu.




środa, 6 lutego 2013

298. plasterki


Życie z plastrami przeciwbólowymi jest barwne.
Jednego dnia rzygam dalej, niż widzę,
drugiego kręci mi się w głowie,
trzeciego osiągam stan zen.

Karuzela pełna przeżyć absolutnie
wpływa na życie rodzinne.
Leżę, stękam, kwękam.
Nic nie robię, bo nie mam siły.
Czuję się, jak po wielkiej imprezie.
Ciekawe.

(Jest to stan związany ze zwiększaniem dawki fentanylu w plastrach,
ma jedną zasadniczą zaletę - mija po kilku dniach od zmiany dawki)

A życie pędzi dalej.
I ja w tym stanie staram się nadążać.
Wtedy nie mam czasu na pisanie, czytanie
i uśmiechanie się do Was.
Nie ogarniam tego stanu, wybaczcie.


*

Zawarłam fajne znajomości w centrum medycznym w Łodzi.
Wszystkie badania mam od ręki (płatne oczywiście przez fundację - czyli przez Was DZIĘKUJĘ!!!)
jestem w kontakcie mailowym i tel.
Wczoraj znowu tam byłam na rezonansie kręgosłupa.
Teraz czekamy za wynikami.
Kto poczeka ze mną ?

Ja czekając słucham pięknej i utalentowanej Marceliny
i znikam :)







niedziela, 3 lutego 2013

297. słowo na niedzielę






Słowa piosenki bardzo ważne, motywujące, kieruję do Wszystkich!

I wiem, że mogę
wiem, że mogę
choć mam pod skórą coś jakby strach
lecz mimo tego wiem , że mogę
zanurzyć się w bezmiarze dnia


*

Bo kiedy mnie skręca z bólu
nie myślę o lataniu.
Chcę umieć stanąć po prostu
na nogach.




piątek, 1 lutego 2013

296. pourodzinowo






Słuchając i pacząc, aż zębami zgrzytam, że mnie tam nie było ...
(Pod linkiem tam zapis fotograficzny fantastycznej imprezy...!)

Dziękuję Tym, którzy wystąpili, Tym, którzy zorganizowali i Tym, którzy kupili bilety.
Dziękuję za nakarmienie skarbonki!
Dziękuję za maile, komentarze z życzeniami, smsy i telefony.
Dziękuję za ciepłe myśli i za moc, którą przesyłacie do mnie.
Dziękuję za prezenty!
Dziękuję za jedne z  najwspanialszych urodzin, jakie miałam szczęście dożyć :D
Muah!

*

Spędziłam urodziny w rodzinnym, swoim ukochanym - gronie.
Na tyle, lub aż tyle sił starczyło.
Kiedyś... bym szalała na parkiecie stukając obcasami.
Teraz... wtulam się w ramiona rodziny, ściskam każdą chwilę i chodzę "boso".
Polecam.
Na zdrowie wychodzi ;)